„Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady” – to powiedzenie zna praktycznie każdy Polak. Nie każdy jednak decyduje się wcielić w życie płynące z niego przesłanie. A bynajmniej nie chodzi tu o to, aby porzucić swoje dotychczasowe życie i na stałe przenieść się w Bieszczady.
Zamek Czocha położony jest w polskiej części Łużyc Górnych, w miejscowości Sucha, w gminie Leśna, na skalnym cyplu zwanym Cisową Górą ( 300-320 m.n.p.m.) nad brzegiem rzeki Kwisy w bardzo malowniczym otoczeniu, gdzie z trzech stron okalają go wody sztucznie utworzonego w latach 1901-1905 Jeziora Leśniańskiego. Barokowy portal z
Kup teraz na Allegro.pl za 27 zł - Plecak Worek Wyjedź w Bieszczady, natural (13280097845). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect!
Bieszczadzkie Połoniny Nie ma najmniejszego sensu opisywać bieszczadzkich szlaków, ścieżek przyrodniczo-historycznych czy tras wycieczkowych, już tyle o tym napisano. W każdym sklepiku, kiosku, w budce przy wejściu na szlak lub schronisku dostaniemy za niewielkie pieniądze mapy i przewodniki z opisanymi wszystkiego czego potrzebujemy. W Bieszczadach niewiele jest miejsc naprawdę
7.9K views, 21 likes, 6 loves, 5 comments, 40 shares, Facebook Watch Videos from MotoTrekpl: Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady. No to pojechaliśmy ;) Kolejny raz ruszamy już na początku wrześnie, tak
Autorka zdecydowanie lubi wykorzystywać motyw „rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady”, a po lekturze dwóch swobodnych powieści zachciało mi się zaangażować na nieco dłużej. Nic prostszego, istnieje cykl o pensjonacie Leśna Ostoja, na ten moment liczący cztery tomy.
. Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady! 27 sierpnia 2015 Choć sezon wakacyjny powoli już się kończy, to miejscowości turystyczne przeżywają nadal prawdziwe oblężenie. A wszystko za sprawą wspaniałej pogody, która tego lata dopisała jak nigdy wcześniej. Jednak nie wszyscy są amatorami zatłoczonych bałtyckich plaż. Właśnie dla takich osób doskonałą alternatywą jest wyjazd w góry. Dlaczego więc nie wybrać się w Bieszczady? Bieszczady od wielu lat są celem wędrówek włóczykijów i samotników. Panuje ogólne przekonanie, że są to dzikie góry gdzie można odpocząć od zgiełku miasta oraz natłoku obowiązków i jest w tym wiele prawdy. Tych, którzy spodziewają się kompletnej dziczy czeka rozczarowanie ponieważ (jak każde inne miejsce, którego głównym źródłem dochodów jest turystyka) tutaj też można natknąć się na wiele kramów z kiczowatymi pamiątkami, a z głośników w większości restauracji zamiast spokojnej poezji śpiewanej słychać popularne piosenki. Jednak nie należy się zniechęcać – to tylko mała niedogodność w porównaniu z piękną przyrodą i widokami. W Bieszczadach występują gatunki roślin i zwierząt, których nie można spotkać w żadnym innym miejscu w Polsce, a pierwotne lasy bukowe są domem dla m. in. żubrów, żbików i jeleni. Miłośnicy sztuki i folkloru też nie będą się nudzić: w wielu miejscowościach znajdują się galerie rzemiosła ludowego oraz ikon. Jest to też region, z którym wiążą się niesamowite legendy. Od strony praktycznej nie ma problemu ze znalezieniem noclegu dostosowanego do naszych potrzeb. Wpisując w wyszukiwarkę hasło „Bieszczady noclegi” możemy wybierać z szerokiego wachlarza ofert: od pól namiotowych po apartamenty. Dla górołazów obowiązkowym punktem wyjazdu są słynne Połoniny Wetlińska i Caryńska, a także najwyższy szczyt polskich Bieszczadów – Tarnica (1346 m Wejście kamienistym szlakiem nie należy do najłatwiejszych, ale wszystko rekompensują piękne widoki na szczytach. Jeśli z kolei zatęsknimy za opalaniem i pływaniem (również żaglówkami, rowerkami wodnymi i kajakami) możemy odpocząć nad Zalewem Solińskim. Ci, którzy jeszcze nie zdecydowali gdzie spędzą tegoroczny urlop niech dobrze przemyślą popularne hasło „ a może tak rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady?” . Tekst i foto: Karolina Bula Strona używa ciasteczek (cookies). Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Czytaj więcejZamknij
Cztery muzyczne sceny, warsztaty, zajęcia jogi i bliskość natury. Goadupa Festival już w lipcu! Goadupa Festival w Bieszczadach w tym roku organizuje swoją ósmą edycję i patrząc jak rośnie i prężnie się rozwija, możemy spodziewać się jeszcze piękniejszych i niezapomnianych wrażeń. Wydarzenie jest dla tych, którzy pragną oderwać się od własnej codzienności i chcą przenieść się na kilka dni w świat, w którym potrzeby duszy i serca stają na pierwszym miejscu. Festiwal odbywa się w Bieszczadach, w jednej z najpiękniejszych krain w Polsce. Kiedyś mekka hipisów, artystów i zbłąkanych wędrowców, dziś kultowe miejsce na mapie Polski, które koniecznie trzeba odwiedzić przynajmniej raz w życiu. W tym roku Goadupa oferuje jeszcze więcej atrakcji, bo tym razem muzyka zabrzmi na aż czterech scenach. Main stage z psychedelic trance, Chill&Groove, dla poszukiwaczy dubowych, etnicznych chillujących klimatów, poprzetykanych setami techno, Zen Canyon z „dojrzałą elektroniką” oraz niespodzianka dla wszystkich fanów wydarzenia: Life stage, na której usłyszycie psychodeliczne odsłony space rocka, jazzu, stonera czy hip hopu. Oprócz muzyki czekają tez na was warsztaty duchowe, kursy rozwoju osobistego, zajęcia jogi, żonglerki czy masaże. Sprawdzcie poniżej obszery lineup tego wydarzenia! Bilety są już dostępne na naszej stronie, Aes Dana (FR), Algorika (FR), Atan (PL), Atmos (SE), Bartech (PL), Braincell (CH), Deliriant (RSA), Diksha (BR), Ditch (PL), Dzida (PL), Eclipse Echoes (BR), Ejczka (CZ), Etnica (IT), Havaya (PL), Hypnoxock (ES), JediMaster (PL), Jot (PL), Kino OKO (PL), KodaKade (PL), Lunatix (PL), Mabeat (PL), Maiia 303 (RU), Meff (PL), Mysterion (ARG), Nanoplex (UK), Neutron (UK), Nois (PL), Nozyo (PL), Ochen (PL), Pleiadians (IT), Praecox (PL), Psique (BR), Sabretooth (UK), Silicon Sound (FR), Solar Spectrum (CH), Tek (SE), Tetrasound (UK), Toxic (ES), Trip (PL), Vlastur (GR), Will O Wisp (ARG), Wyrx (PL), Zloj (SE), Abu (PL), Abyss (PL), Antek (USA), Arayan (PL), Arma (PL), Asphodel (PL), Bladzinsky (PL), Ben Coda (UK), Bongo (PL), CJ Art. (PL), Damon (PL), DJ Ipcress (UK), Dominorr (PL), Dub Therapist (PL), Dubseed (PL), Elf (PL), Epix (PL), Etnica in Dub (IT), Green Beats (ES), Hemisphere (PL), Halfred (IT), Invoker (PL), Jan III Faza aka Fonix (PL), Johannes Regnier (FR), Jurek Przeździecki aka Epi Centrum (PL), Kjub (PL), Kuczer (PL), Iacchus (UK), Land Switcher (FR), Maiia (RU), Mainliner (PL), Marion (PL), Matured Structure (UK), Mistic (PL), Panda on the bamboo tree (PL), Parvati in Dub (GR), Paul Kwitek (PL), Primal (PL), Red Sun Rising (PL), Sin (PL), Space Boy (PL), Styropian (PL), Tara Putra (DE), Tween (PL), Yaos (PL), Zoe (PL) Polub na Facebooku: Nie przegap
Lubimy z mężem podróżować i wykorzystujemy każdą okazję, żeby zakosztować tego niezwykłego smaku „bycia w drodze”. Długi weekend czerwcowy przypadający w okresie Bożego Ciała postanowiliśmy spędzić w najbardziej odległym punkcie Polski (patrząc z perspektywy naszego miejsca zamieszkania, czyli Poznania), a więc w Bieszczadach. Dlaczego padło na góry? A dlaczego właściwie Bieszczady, a nie Karkonosze albo Tatry? Powodów było kilka. Po pierwsze dłuższe wakacje w tym roku planujemy nad ciepłym morzem, a zatem chcieliśmy też trochę się powspinać, a nie tylko byczyć na plaży. Lubimy aktywnie spędzać czas, dla nas życie bez sportu to życie bez smaku. No może dla mnie, ale mąż stara się nadążyć i chwała mu za to 😉 Kolejnym argumentem przemawiającym za podróżą w tak odległy zakątek Polski był fakt, że jesienią zeszłego roku wyskoczyliśmy już na kilka dni na wschód Polski i byliśmy oczarowani. Zaczęliśmy doceniać rodzimą przyrodę. Coś się w nas odblokowało i coraz bardziej zachwycamy się pięknem naszego kraju. Już nie ma w nas tego kompleksu, że tylko w odległych częściach świata są piękne miejsca, krajobrazy itd. Piękno jest wszędzie i cudownie jest eksplorować zarówno te dalsze, jak i bliższe krańce świata. Oboje lubimy góry i wejście nawet na niewysoki szczyt ma dla nas jakiś taki symboliczny, magiczny wymiar. Z góry świat wygląda inaczej. Człowiek widzi drogę, którą przeszedł, wie co było przyjemne, co męczące. Ale przestaje dzielić drogę na „lepszą i gorszą”. Wchodzenie staje się celem samym w sobie. Kiedy już jesteś na szczycie – owszem ma to posmak „nagrody”, jest satysfakcja, radość i poczucie spełnionej misji, ale tak naprawdę sama droga ma największy Sens. Wspólny marsz, podziwianie krajobrazu, rozmowa, cisza. Wszystko to, czym jest wspólna wędrówka. Zdecydowaliśmy się także akurat na Bieszczady, ponieważ nigdy wcześniej tam nie byliśmy. Karkonosze odwiedzaliśmy często zarówno w dzieciństwie, jak i wspólnie. Tatry są bliskie szczególnie mojemu sercu, Janek dopiero zaczął je poznawać. A w Bieszczadach nie było nigdy wcześniej żadne z nas. Wspólne odkrywanie czegoś nowego ma niezwykły smak przygody! No i last, but not least – Bieszczady zawsze kojarzyły mi się z taką jakąś magią, metafizyką, przestrzenią, w której człowiek odnajduje spokój, harmonię etc. Taki jest często przekaz ludzi, którzy te góry znają i kochają. Czy to rzeczywiście prawda? Bieszczadzki spokój Moim zdaniem – i tak i nie. Tak, ponieważ góry w ogóle mają w sobie coś niezwykłego. Tym czymś, co trudno opisać słowami jest według mnie bliskość natury. Po prostu. Jesteśmy jej częścią, ale wielu ludziom w codzienności zdarza się o tym zapominać. Mnie też się zdarzało. I wtedy, gdy jechałam w góry – przez kilka dni mogłam napawać się kontaktem z naturą. Dziś kontakt z naturą zapewniam sobie regularnie biegając po pobliskim lesie. Czy kontakt z Bieszczadami czymś się różnił? Oczywiście, że krajobrazy były piękne, zachwycające, urzekające. Czułam się tam cudownie. Ale nie powiem, że to magia Bieszczad. Tak – to magia Bieszczad. Ale to też magia Tatr. To magia lasu po drugiej stronie mojej ulicy. To magia śpiewu ptaków w parku w centrum miasta. To magia Życia. Dostrzegania tego, co nas otacza. Człowiek, który w codzienności zapomina o tym, by dać sobie przyzwolenie na dostrzeganie piękna wokół – albo po prostu – nie koncentruje się na tym, co go otacza, bo jest tak bardzo zajęty własnymi myślami, sprawami do załatwienia itp. – może faktycznie odnaleźć w Bieszczadach namiastkę spokoju, harmonii, wyciszyć się. Odnaleźć zaginiony element. Ale jeżeli będzie potrafił zrobić to tylko podczas 3-dniowego urlopu, a na co dzień wróci do starych wzorców – nie odczuje dużej różnicy. Dzisiaj wiem, że prawdziwy spokój i harmonia płyną z Obecności. Idąc ulicą – idę ulicą – widzę drzewa, widzę kwiaty – i potrafię zachwycić się nimi tak samo, jak niezwykłymi gatunkami endemitów, które widzę na bieszczadzkiej połoninie 🙂 Warto dawać sobie na co dzień taką możliwość. Bo dlaczego nie? Wiem, że umysł podpowiada – nie masz czasu, czas, czas, czas! Ale kurde – umyśle drogi – gdzie dostrzegasz stratę tego twojego ukochanego, ubóstwianego czasu? Co zmieni dziesięć minut wpatrywania się w krajobraz podczas podróży tramwajem? Dużo zmieni 😉 Wybierając krajobraz zamiast smartphona można poczuć różnicę. Takie drobne zmiany zmieniają życie na lepsze. Na bardziej żywe. Bo jesteś obecny. Nie chce broń Boże umniejszać Bieszczadom. Zachwyciliśmy się nimi i na pewno tam wrócimy! Ale ten tekst tak naprawdę nie jest o weekendzie spędzonym w górach, ale o mocy dostrzegania tego, co Tutaj, obok nas. O cieszeniu się z tego, co dzieje się Teraz, czyli w jedynej dostępnej rzeczywistości. Wiem o czym mówię. Jeżeli nie potrafimy koncentrować się na obecności w codzienności, jeżeli nie praktykujemy tzw. uważności, czy jak wolisz mindfulness – to zwyczajnie nie cieszymy się z tego, co mamy. Wiele czasu w swoim życiu tak funkcjonowałam. Jeszcze kilka lat temu byłam na górskim szlaku tylko przez jakiś czas, a przez wiele godzin wędrówki – rozmyślałam, rozpamiętywałam, błądziłam po zakamarkach umysłu i odczuwałam napięcie. I powiem Wam szczerze – zmiana, wdrożenie codziennej uważności do życia – to najważniejsze, co dotychczas zrobiłam i uczę się tego każdego dnia. Życie jest niesamowite, płynie w każdej sekundzie, warto je dostrzegać na co dzień. Pięknie było w Bieszczadach, pięknie jest w Poznaniu, pięknie będzie nad morzem. I wbrew pozorom nawet w pędzącym mieście możemy doświadczyć chwil spokoju i równowagi. Bo spokój jest w nas. A natura może nam pomóc to dostrzec… Aktywność Sądzę, że kolejnym niezwykle istotnym elementem, który sprawia, że wiele osób w górach odnajduje spokój i radość – jest fakt, że spędzają czas aktywnie FIZYCZNIE. Człowiek, który spędza większość część swojego tygodnia przy biurku, a później na kanapie przed telewizorem, czy komputerem – wyjeżdżając w góry, spacerując po nich – odnajdzie ogromną radość i prawdopodobnie poczuje ulgę. Kurcze… nareszcie ciało dostało tlen, który bywa towarem deficytowym. Świeże powietrze. Krew zaczęła szybciej krążyć. A natlenienie organizmu jest ważniejsze niż jakikolwiek pokarm. Ruch to życie, ruch to przepływ energii. Bez niego stajemy się martwi za życia. Bez iskry. Bez wdzięczności. Bez radości i umiejętności dostrzegania piękna, w tym co się wydarza. Nie byłabym sobą, gdybym z całego serca nie poleciła wszystkim regularnego wysiłku fizycznego. Polecam! 🙂 Oczywiście to, że spędzam kilka godzin w tygodniu na aktywności fizycznej nie jest tym samym, co intensywne wędrowanie po górskich szczytach przez kilka godzin dziennie. Przez te kilka dni intensywnego chodzenia poczułam się lepiej zakorzeniona w ciele, jeszcze bardziej w harmonii ze światem, niż na co dzień. Ale to oznacza tylko jedno – warto, a w moim odczuciu – trzeba ćwiczyć ciało (najlepiej codziennie), żeby być w kontakcie ze sobą. Z życiem. Redukujemy stres, odpuszczamy napięcie, wychodzimy (choć na chwilę!) z egotycznego umysłu. A to sprawia, że jesteśmy zwyczajnie spokojniejsi, radośniejsi. Cisza Zdecydowanie ogromną zaletą Bieszczad jest fakt, że nie są jeszcze aż tak zatłoczone, jak np. Karkonosze, czy Tatry. Oczywiście nie można też generalizować, bo to, że w Tatrach możemy zetknąć się z tłumami pieszych turystów zmierzających w kierunku Morskiego Oka, albo utknąć w kolejce na Giewont za panią w japonkach.. hue hue hue 😉 nie oznacza, że nie ma w nich miejsc, w których turystów jest zdecydowanie mniej. Trudniejsze pod względem kondycyjnym (ale też technicznym) trasy są zwykle odsiane od przypadkowych osób i spotykamy tam tylko prawdziwych górskich wariatów 😉 w pozytywnym oczywiście tego słowa znaczeniu! W Bieszczadach natomiast mało jest schronisk, niewiele punktów sprzedaży górskich gadżetów, czy innych typowo turystycznych przestrzeni, a co za tym idzie – na szlakach też jest w miarę swobodnie. Choć na wycieczce na Tarnicę ludzi było sporo. Później natomiast, gdy zmierzaliśmy szczytami połonin przez kolejno Halicz i Rozsypaniec – było już zdecydowanie niewielu turystów. Brak schronisk (albo schroniska bez prądu) uważam za minus. Uwielbiam usiąść przy szklance kakao przed górską chatką i wpatrywać się w widoki. Ale siedzenie na kamieniu i popijanie herbaty z termosu też ma swój urok 🙂 W Bieszczadach jest cicho. Jest magicznie. Jest cudownie. Ale nie zapominajmy proszę o tym, że ta magia wydarzać się może każdego dnia. Na początek choć przez chwilę. Dajmy szansę zaistnieć tej magii w naszym życiu. Na spacerze w lesie, w parku, czy choćby ulicą wzdłuż szpaleru drzew. Dostrzeżmy tę magię. Bądźmy obecni, nie w umyśle tylko tam, gdzie jesteśmy. I nie – nie musimy od razu rzucać wszystkiego i wyjeżdżać w Bieszczady. Chociaż jeśli chcesz… 😉 Na koniec mam dla Was jeszcze mały smaczek, w postaci cytatu o ciszy z „Potęgi Teraźniejszości” Tolle’ego: „Każdy dźwięk rodzi się z cieszy, z powrotem w ciszę umiera, a dopóki trwa, otoczony jest ciszą. To dzięki niej istnieją dźwięki. Jest ona nieodłączną, lecz nieprzejawioną częścią każdego dźwięku, każdej nuty czy piosenki, każdego słowa. Nieprzejawione gości w tym świecie jako cisza. Właśnie dlatego mówi się, że nic z tego świata nie jest tak jak ona Bogu podobne. Wystarczy, że poświęcisz jej uwagę. Nawet podczas rozmowy zauważaj pauzy między słowami, krótkie chwile milczenia, następujące po kolejnych zdaniach. Gdy sobie uświadamiasz ich istnienie, rośnie w tobie wymiar cichego bezruchu. Kiedy skupiasz się na ciszy, siłą rzeczy cichniesz w sobie. Cisza na zewnątrz, bezruch wewnątrz. Wniknąłeś w Nieprzejawione.” Dodam jeszcze, że postanowiliśmy z mężem w pełni skorzystać z możliwości regeneracyjnych, jakie daje taki wypad górski i zrobiliśmy sobie całkowity detoks od telefonu i Internetu. Okazało się, że nie jest to absolutnie żaden problem, co uważam za sukces 😉 Nie jesteśmy uzależnieni! 😀 Polecam.
Bieszczady jawią się wielu z nas jako bardzo spokojne, oderwane od rzeczywistości i cywilizacji miejsce, gdzie można uciec od zgiełku i cieszyć się wolnym czasem. Rzeczywiście osoby, które podróżowały po Bieszczadach, chwalą sobie ich ciszę i fakt, że w nich naprawdę można odpocząć. Wiele osób zakochało się w nich bez reszty. Hasło: Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady jest więc doskonałe na wakacje! Każdy z nas po intensywnej pracy potrzebuje porządnego odpoczynku. Dlatego też poszukując miejsca urlopowego, często oczekujemy miejsca cichego, pełnego spokoju, który pozwoli nam zapomnieć o codziennych stresach i prawdziwie naładować baterie. Z pewnością w takim przypadku warto rozważyć południe Polski. W te wakacje rzuć wszystko i jedź w Bieszczady! To doskonałe miejsce dla miłośników natury i nie tylko. Co warto zobaczyć? Połoniny Wędrowanie po połoninach z pewnością pozwoli się wyciszyć, a dodatkowo przyglądać się wspaniałej przyrodzie. Czym są połoniny? To murawy alpejskie i subalpejskie, które wykształciły się ponad górną granicą lasu. W Bieszczadach w wielu przypadkach sztucznie je poszerzano. Co to oznacza? Obniżano górną granicę lasu w okresie powojennym. Widoki na połoninach są niesamowite i z całą pewnością można się nimi zachwycić. Nie tylko panorama zapiera dech w piersiach, same murawy prezentują się nadzwyczajnie, są dodatkowo bardzo malownicze i właściwie o każdej porze roku, choć ich wygląd się różni, wyglądają zjawiskowo. Połonin w Bieszczadach jest sporo: Bukowe Berdo, Kopa Bukowska, Halicz, Rawki czy Szeroki Wierch, jednak dwie z nich są zdecydowanie najbardziej popularne i są do Połoniny Caryńska i Wetlińska. O nich powiemy nieco więcej. Pierwsza z wymienionych znajduje się między Ustrzykami Górnymi i Berehami Górnymi. Graniczy z Działem od południa i Magurą Stuposiańską od północy. Kiedyś Magurę z połoniną dzieliła wieś Caryńskie, która dzisiaj już nie istnieje, a od której pochodzi nazwa połoniny. Grzbiet tworzony przez Połoninę Caryńską ma niecałe 5 kilometrów, posiada 4 kulminacje na wysokości: 1148 m, 1239 m, 1245 m oraz najwyższy Kruhly Wierch na wysokości 1297 metrów. Z kolei Połonina Wetlińska jest jedną z najpopularniejszych w Bieszczadach. Jest to grzbiet górski, który ciągnie się od Smreka, znajdującego się na wysokości 1222 m, przez Przełęcz Orłowicza do Doliny Prowczy. Ta ostatnia oddziela Połoninę Wetlińską od Caryńskiej. Smrek to niejedyna kulminacja połoniny, oprócz niej wyróżniamy jeszcze kulminacje takie jak: 1255 m - Roh 1253 m - Osadzki Wierch 1228 m - Hasiakowa Skała 1187 m - Hnatowe Berdo 1108 m - Szare Berdo. Połonina Wetlińska jest tak popularna, ponieważ rozległa panorama się z niej rozpościerająca zapiera dech w piersiach. Widoki są niesamowite i przyciągają turystów. Muzeum Historyczne w Sanoku Nie samymi górami i połoninami człowiek żyje. Wielu z nas ceni sobie także obcowanie ze sztuką podczas letnich wycieczek. Wówczas chętnie oglądamy ciekawe muzea. Bieszczady również nas nie zawiodą w tym przypadku. W Muzeum Historycznym w Sanoku znajdują się bowiem dwie niezwykłe wystawy - ikon i obrazów Zdzisława Beksińskiego. Przyjmuje się, że kolekcja ikon znajdujących się w Sanoku, jest jedną z najpiękniejszych w Europie. Obejmuje ikony, które powstały od XV do XIX wieku, choć niektóre badania mówią, że pewne ikony są jeszcze starsze. Wystawa znajduje się w sanockim zamku. W miejscu tym podziwiać możemy również ikonostas, czyli ścianę ozdobną, na której wiszą ikony, oraz różnego rodzaju sprzęty liturgiczne. Nie ma w tym więc nic dziwnego, że miejsce to przyciąga turystów swoim niezwykłym klimatem. Co ciekawe, muzeum posiada również kolekcję dzieł Zdzisława Beksińskiego. Wiesław Banach - dyrektor muzeum, przyjaźnił się z artystą, w związku z tym został jego spadkobiercą. Już wcześniej, w latach 60. w muzeum pojawiały się prace Beksińskiego. Po pewnym czasie sam Beksiński odkładał obrazy, które miały trafić właśnie do tego muzeum. Trzeba więc przyznać, że obie wystawy, choć o bardzo odmiennym charakterze, są niezwykle ciekawe i warto się z nimi zapoznać. Jeziorka Duszatyńskie W Bieszczadach nie znajdziemy zbyt wielu jezior. Jeśli jednak ktoś chciałby jakieś zobaczyć, będzie miał taką możliwość. Wystarczy na wakacyjnej mapie zaznaczyć Jeziorka Duszatyńskie. Znajdują się one na czerwonym szlaku, na odcinku z Komańczy na Chryszczatą. Powstały one na warstwach łupków po długo trwających opadach. Początkowo powstały 3 jeziora, jednak jedno zostało osuszone, w celu sprawniejszego łowienia ryb na pozostałych. Klasztor sióstr Nazaretanek w Komańczy Także wielbiciele budowli sakralnych znajdą w Bieszczadach coś dla siebie. Warto zwiedzić Klasztor sióstr Nazaretanek, który mieści się w Komańczy. Obiekt powstał w 1929 roku. Początkowo był to pensjonat, zaprojektowany przez inżyniera Nadziakiewicza w stylu szwajcarskim. Budowę zakończono w 1931 roku. Miał być to dom wypoczynkowy dla Nazaretanek, ale w sierpniu wspomnianego roku wprowadziły się one do niego na stałe. Co ciekawe, od 29 października 1955 r. do 28 października 1956 r. w klasztorze przebywał Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński, kiedy był internowany przez władze PRL. Wydarzenie to upamiętniono, w klasztorze znajduje się Izba Pamięci Kardynała, gdzie można obejrzeć pamiątki z jego pobytu. Poza tym można przejść się dróżką prymasa, którą często chodził on na spacery.
Jeśli śledziliście mój Instagram, na pewno wiecie, że niedawno wróciłam z urlopu, który spędziłam w Bieszczadach. O samych górach i okolicach wspomnę kolejnym razem, a dziś zapraszam Was na „górski poradnik modowy” czyli kilka słów o tym jak się ubrać w góry, żeby było ciepło, wygodnie i przewiewnie. No więc… jak się ubrać w góry? Niestety nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo góry są różne, dużo zależy od pory roku, długości tras i panującej aktualnie pogody. Przed wyjazdem byłam dość „zielona” w temacie, bo to mój pierwszy raz w Bieszczadach, dlatego postanowiłam skorzystać z rad sprzedawców. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo zarówno w sklepie Moutain Warehouse jak i Regatta trafiliśmy na rewelacyjnych doradców, którzy byli jednocześnie pasjonatami górskich wycieczek i wiedzieli z doświadczenia co polecić. Szczerze powiedzieli co się przyda, a co można sobie odpuścić. Jestem bardzo zadowolona z zakupów, bo były w 100% trafione. Także jeśli mieszkacie w Trójmieście, serdecznie polecam pojechać na takie zakupy do Designer Outlet Gdańsk – jest tam mnóstwo sportowych sklepów z ubraniami i sprzętem zarówno dla amatorów jak i profesjonalistów. Każdą z rzeczy kupiłam taniej o 30-70%, dlatego naprawdę warto tam pojechać, nawet jeśli mieszkacie nieco dalej jestem pewna, że to się opłaci. Poniżej kilka wskazówek i podpowiedzi, mam nadzieję, że Wam się przydadzą! Nie oszczędzaj na butach trekkingowych Dobre buty trekkingowe to podstawa udanych wycieczek, bo tereny górskie są z reguły trudne. Ja napotkałam na swojej drodze kamienie, konary drzew, śliską glinę, błoto, trawę… Czyli wszystko co możliwe. Buty powinny być nieprzemakalne, żeby w razie deszczu nasze stopy nadal zostały suche. Ja swoje buty testowałam nawet w rzece – zanurzyłam je głębiej kilka razy i nic nie przemokło. Test zaliczony pozytywnie! Osobiście wolę buty za kostkę, z tego względu, że lepiej przytrzymują nogę. Wchodzenie i schodzenie po nierównym terenie może łatwo się skończyć skręconą kostką, a w wysokich butach mamy lepszą stabilizację. Buty trekkingowe, które wybrałam musiały być też oczywiście ładne i kobiece 🙂 Dlatego padło na róż! Dobre buty powinny mieć też dobrą przyczepność do podłoża, być wygodne i nie obcierać stóp. Mieliśmy spakowanych na wyjazd kilka opakowań plastrów, ale nie przydał się ani jeden. Kolejny sukces. Ze swoich butów jestem bardzo zadowolona, sprawdziły się w 100%. Żadnej bawełny, tylko specjalne ubrania Jako największy zmarźlak miałam opracowany plan zakładania wielu wartstw koszulek, podkoszulków i polarów. Pierwszego dnia, w pośpiechu i z przyzwyczajenia założyłam zwykłą bawełnianą podkoszulkę i to był zdecydowanie największy błąd. Bawełna to nie jest odpowiedni materiał w góry – jak się zgrzejemy robi się bardzo nieprzyjemnie i… mokro. Kolejnego dnia 100% mojej stylizacji było z ubrań sportowych – było mi ciepło, przewiewnie i wygodnie. Strój w góry powinien być w miarę możliwości warstwowy – w lesie i w cieniu bywało chłodno, na połoninach ciepło, a na szczytach wietrznie. Co chwilę trzeba było coś zdjąć/ rozpiąć/ zapiąć/ założyć. Dlatego postaw na ubrania które łatwo się rozpinają i nie ograniczają ruchów. Na pewno warto postawić na koszulkę termiczną, polar i przeciwwiatrową oraz przeciwdeszczową kurtkę. Tradycyjne górskie spodnie nie bardzo mi pasowały, dlatego postawiłam na sportowe legginsy. Aha, ważną rzeczą są też specjalne skarpetki – dzięki nim stopy będą suche, a skóra chroniona przed otarciami. Ile tych ubrań potrzebujemy? Dużo zależy od tego ile dni chcemy po górach wędrować. Ja dla własnego komfortu własnego miałam dość sporo zestawów, żeby się nie martwić o ewentualne pranie. Na pewno najwięcej potrzebujemy bielizny termicznej, ja miałam dodatkowo 3 polary, kilka par legginsów… Jedna kurtka i jedne buty 🙂 Bez makijażu Sprawa niby jasna jak słońce, ale nie zaszkodzi przypomnieć 🙂 Górskie wędrówki to czas, kiedy skóra również powinna odpocząć. Warto zabezpieczyć ją jedynie kremem z filtrem, aby ochronić przed słońcem i wiatrem. Co zabrać ze sobą? Na pewno przyda się tradycyjna mapa, zapasowy bank baterii, suchy prowiant i butelka wody. Do tego chusteczki higieniczne – mokre i suche, a także worek na śmieci, które oczywiście musimy zabrać ze sobą! Przyda się też jakaś dodatkowa warstwa do ubrania jakby zrobiło się zimno oraz jednorazowy płaszcz przeciwdeszczowy. Polecam też wziąć rękawiczki i czapkę. No i jakiś mały, lekki aparat, którym będziemy mogli uwiecznić te piękne widoki 🙂 Wszystkie ubrania zostały kupione w sklepach znajdujących się w Designer Outlet Gdańsk Kurtka, buty, skarpetki, polar wiśniowy i granatowy – Moutain Warehouse Polar różowy, granatowe spodnie – Regatta Legginsy różowo- fioletowe – Nike Legginsy szare – 4F
rzuć wszystko i wyjedź w bieszczady