Zobacz 5 odpowiedzi na pytanie: Co mam napisać do chłopaka który mi się podoba? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj eksperta
PS2. Dobór "metody" zależy też od tego, na ile z crushem się znać. Poproś o drobną przysługę. To sztuczka stara jak świat i sprawdza się nie tylko w przypadku randek. Jest bowiem coś takiego w ludzkiej psychice, że kiedy komuś pomagamy, poprawia nam się humor, lepiej się czujemy sami ze sobą, rośnie nasze poczucie własnej
Także marzenie o dobrym chłopaku! Proś o to swojego Anioła Stróża, przecież jemu tak na Tobie zależy! Proś swoją patronkę, proś Jana Pawła II, w którego otoczeniu zawiązało się tyle dobrych małżeństw. Tyle na dzisiaj. Proście, a otrzymacie czytamy u św. Pawła. Modlitwa i czyn, a właściwie na początek uważne spojrzenie.
Bardzo mnie twój poradnik ośmielił, by spróbować poznać chłopaka, który mi się podoba :) Szkoda tylko, że pewnie będę musiała czekać do września by się z nim zaprzyjaźnić :( zuzanna.baranowska.568
Zobacz 1 odpowiedź na pytanie: Czy mam napisać do chłopaka który mi się podoba? Pytania . Wszystkie pytania; Sondy&Ankiety; Kategorie . Szkoła - zapytaj
Jak zbliżyć się do chłopaka? 2016-03-28 00:48:59; Jak się zbliżyć do chłopaka który mi się podoba 2016-11-29 22:50:01; Jak zbliżyć się do chłopaka? 2013-09-10 19:29:15; Jak zbliżyć się do chłopaka, który mi się podoba? 2018-04-21 10:05:47; Jak się zbliżyć do chłopaka który mi się podoba? ;c 2012-11-17 22:30:25; Jak
. 33-letni Łukasz, od ponad roku szczęśliwy mąż Magdaleny, opowiedział mi o randkowaniu, szukaniu ukochanej osoby i budowaniu związku z męskiej perspektywy. Patrzę na Twoje zdjęcia z Magdą i widzę miłość i czułość. Tworzycie piękną parę. Wcześniej nie było jednak tak różowo. Był czas, kiedy szczęśliwa relacja z ukochaną osobą wydawała Ci się niemożliwa. Największy problem był wtedy we mnie. Nie wiedziałem, czego chcę. A jeśli nie wiem, jakiej osoby szukam, jakiej chcę relacji, to ciężko, żeby to się zadziało. Długo dojrzewałem, jeśli chodzi o takie postrzeganie relacji, mojej roli w niej, rozumienie, dlaczego i po co mi ta druga osoba obok. Wiele rzeczy tak naprawdę mnie ukształtowało i pomogło umocnić moje przekonania odnośnie do tego, jaka ta relacja rzeczywiście mogłaby być. Powinna być. To był proces. To nie wina moich rodziców. Uważam, że wspaniale sprawdzili się w tej roli. Zresztą, biorąc pod uwagę dzisiejsze patchworkowe społeczeństwo, to naprawdę cieszę się, że są nadal razem szczęśliwi, i to jest super. Natomiast wzór dobrej relacji to jedno, ale sposób, w jaki mężczyzna powinien postrzegać kobietę i poznawać kobiety, to zupełnie co innego. Kiedy mając 19 lat, przyjechałem do Warszawy na studia, byłem takim chłopaczkiem. Powiedzmy, miałem już jakąś wizję na temat tego, że chcę kogoś mieć, ale kogo, z kim chcę się spotykać – już nie. To był stopniowy, bardzo stopniowy proces. Bardziej chodziło o Twoją dojrzałość do związku czy raczej o to, że trafiałeś na niewłaściwe dziewczyny? Gdy byłem niedojrzały, trafiałem na niewłaściwe kobiety. Jeśli nie wiem, kogo chcę poznać, to nie dziwi, że później spotykam osoby, które w jakimś stopniu mi nie pasują. Albo szukam w nich wad. Często bywało tak, że po prostu coś mi w danej osobie nie pasowało, nie odpowiadało, albo widziałem jakieś sygnały, że nie jest to ktoś, z kim powinienem jakąkolwiek relację budować. Co z tego – i tak lekceważyłem te sygnały. Nie słuchałem tej swojej racjonalnej strony, która mi podpowiadała, że nie za bardzo można budować relację z osobą, która ma zupełnie inne wartości. Będąc praktykującym rzymskim katolikiem , nie przekreślam osób innych wiar, wyznań, przekonań. Mam znajomych, przyjaciół o innych poglądach, reprezentujących inne wartości niż ja. Ale budowanie relacji intymnej, długofalowej z osobą, która ma inne wartości, te najważniejsze, to nie dla mnie. Trudno jest budować relację z kimś, kto ma inne wartości, bo inaczej postrzega rzeczywistość i wtedy się rozmijacie. Taka osoba inaczej nazywa to, co jest dla niej najważniejsze, z innych źródeł wywodzi swoje przekonania. Z mojego doświadczenia wynika, że pojawią się komplikacje, które dotyczą podstawy, fundamentu relacji. Miałem okazję spotykać się z dziewczyną, która nie była wojującą ateistką – raczej taką totalnie obojętną. Wzorem relacji dla niej była kuzynka, która żyje w konkubinacie od piętnastu lat. Idealna dla niej sytuacja, bo bez żadnych zobowiązań. Ty chciałeś czegoś innego? Chciałeś mieć deklarację, podjąć odpowiedzialność? Jak już wiedziałem, jak relacje budować, a jak ich nie budować, to stwierdziłem, że to jest rzeczywiście moje głęboko zakorzenione marzenie: być w relacji małżeńskiej, szczęśliwej, mieć rodzinę, dzieci. To jest coś, co chcę zrealizować i tak naprawdę w momencie, w którym sobie to powiedziałem, to wszystko zaczęło się układać. Może nie potoczyło się lawinowo, ale ta perspektywa zmieniła sposób patrzenia na drugą osobę. Takie uświadomienie sobie, do czego dążysz, co jest Twoim pragnieniem, to był moment przełomowy w Twoim życiu? Tak, zdecydowanie. Parę lat temu zacząłem praktykować regularnie medytację i w ramach tej medytacji jest taki moment, gdzie wyobrażam sobie siebie za trzy lata. To jest perspektywa, którą często lekceważymy, bo skupiamy się na roku. Powinniśmy doceniać perspektywę właśnie trzech lat, bo to realny czas, żeby bardzo dużo zmienić w życiu. W czasie medytacji uświadomiłem sobie, że rzeczywiście chcę mieć jedną osobę obok siebie. Że chcę, żeby to zmierzało w jednym, konkretnym kierunku, żebyśmy po prostu byli razem szczęśliwi, mieli dzieci, rodzinę. Kolejnym etapem była modlitwa o to. I tu rzeczywiście z Madzią wymodliliśmy się sobie nawzajem. Na tym etapie Twojego poszukiwania była praca nad sobą, uświadamianie sobie, czego chcesz, czego pragniesz, modlitwa. Co jeszcze? Z perspektywy mężczyzny uważam, że nie do przecenienia jest takie „pójście na miasto” i poznanie odpowiedniej liczby kobiet. Ja miałem w swojej karierze singla niezliczoną ilość takich spotkań przy kawie, na rozmowie na zasadzie poznawania, ciekawości drugiej osoby. To był na pewno jeden z elementów, który pomógł mi po prostu oswoić się z tym, że rozmowa z drugim człowiekiem jest czymś normalnym. Byłem nieśmiały, nie miałem odwagi, żeby nowe osoby poznawać. To był jeden z przełomów dla mnie, gdy zacząłem spotykać się z dziewczynami i uczyć się o tym, jak z kobietami się rozmawia, co można, a czego nie można. Uważam, że w takim działaniu nie ma nic złego. Szokują mnie osoby, które praktycznie z nikim się nie spotykają. Mam na przykład znajomego, który raz na jakiś czas dzwoni do mnie z pytaniem natury relacyjnej. On jest singlem, chciałby być w relacji, mieć rodzinę itd., klasyczny tradycyjny model, ale nie poznaje nowych osób, nie poznaje w ogóle kobiet. Jeśli nie ma okazji próbować, to skąd ma wiedzieć, jak się rozmawia z kobietami? Jak ma zrozumieć ich świat? Bo to jest inny świat. Nie oszukujmy się. Jest to po prostu zderzenie dwóch płci, które dla mnie jest absolutnie fascynujące. Kobieta ma inne spojrzenie na aspekty rzeczywistości niż mężczyzna. Poznając coraz więcej osób, w pewnym momencie zacząłem wiedzieć, co bardziej, a co mniej cenię, co mnie wkurza i czego nie jestem w stanie zaakceptować. Albo w drugą stronę, co jest takiego, co w tej osobie mi się nie podobało, a co pokazuje mi rzeczy, które powinienem w sobie zmienić. Bo nieraz w drugiej osobie widzimy tak naprawdę siebie. W ramach date coachingów i kursu online namawiam dziewczyny do poznawania wielu mężczyzn. Mówię, że warto poznać średnio około stu, żeby móc spotkać swojego wymarzonego. Właśnie takie spotkania pomagają określić, czego ja potrzebuję, czego ja chcę, co jest dla mnie fajne, co jest niefajne, jaka wizja życia mi pasuje, z kim chcę to życie tak naprawdę spędzić. Bo łatwo jest powiedzieć, że chcę, żeby ktoś był troskliwy, ale co to w praktyce ma oznaczać – już jest trudniejsze. Mam takie zaprzyjaźnione narzeczeństwo, są ze sobą chyba od pięciu lat. Są bardzo młodzi, mają po dwadzieścia pięć, sześć lat. Oboje nie mieli doświadczenia spotykania się, randkowania. Wiem, że jest w nich obojgu taka myśl: „kurcze, jeszcze bym porandkował/porandkowała. A co, jeśli inny/a jest fajniejszy?’’. Nie mają porównania, więc trudno im dokonać wyboru świadomego. Ta setka mi się podoba. Wydaje mi się, że to jest dobra liczba, tyle wystarczy. Czasem biorąc pod uwagę dzisiejszych mężczyzn, myślę, że można się parę razy nieźle zawieść, żeby później móc też odpowiednią osobę docenić. Jak wyglądało Twoje randkowanie? Były zachowania w dziewczynach, które Cię zrażały, które ewidentnie utrudniały Ci budowanie relacji? Pierwsza rzecz, która mi przychodzi do głowy, to sposób komunikowania się. To jest dzisiaj o tyle problematyczne, że jeśli kobieta jest komunikatywna, to dla wielu mężczyzn uchodzi za „łatwą”. Wielu mężczyzn w ten sposób to odczytuje, więc dziewczyny stosują nieraz techniki „z amerykańskich seriali”, które po prostu nie są budujące. Przykładowo, nie odpowiem mu w ciągu godziny, bo pomyśli, że już jestem jego. Generalnie nie ma nic złego w normalnej komunikacji, jeśli służy ona po prostu do porozumiewania się i przekazywania informacji. Spotkania są od tego, żeby się poznawać, a komunikatory, telefon od tego, żeby się komunikować. Żeby było jasne, nie wszyscy mężczyźni znają te zasady. Dzisiaj ludzie przeceniają znaczenia messengera i innych komunikatorów. Wydaje im się, że jak piszą z kimś tydzień, dwa, miesiąc, to budują z nim relację. I to jest problem. Później dochodzi do konfrontacji i rozczarowania. Długie pisanie ze sobą może powodować, że stworzymy sobie wyimaginowany, a nie rzeczywisty obraz drugiej osoby. Weźmy też pod uwagę, że jak mam telefon, to mogę odpisać na pytanie w ciągu trzech sekund. Mogę też zrobić to w ciągu godziny. Albo przemyśleć temat i odpowiedzieć po trzech dniach, co zupełnie zmienia perspektywę. Kiedy siedzimy sobie w kawiarni i rozmawiamy, to widzę mowę ciała tej osoby, widzę, jak ona się zachowuje, czy się uśmiecha, czy jej postura mi odpowiada– mnóstwo rzeczy niewerbalnych, które dostrzegam i odczytuję zarówno w warstwie świadomej, jak i podświadomej. Natomiast z komunikatorami jest tak, że nie wiemy, co się dalej kryje. Najczęściej to strata czasu. Dla mnie rozmowa w cztery oczy była czasem na budowanie relacji, na rozmawianie o ważnych i mniej ważnych sprawach, żartowanie itd. A SMS, telefonowanie tylko i wyłącznie po to, żeby się umówić w konkretnym miejscu, w konkretnym czasie, ewentualnie wymienić jakąś krótką informację. Jeśli chodzi o to Twoje początkowe pytanie co zraża mężczyzn, to z jednej strony właśnie za długi czas odpowiedzi czy stosowanie wspomnianych technik, ale z drugiej strony dla części mężczyzn dobra komunikatywność i zbyt długie i łatwe pisanie przez komunikatory może skutkować tym, że nie podejmą działania. Dobrym przykładem jest historia koleżanki. Poznała chłopaka, który jej się bardzo podobał. Cały czas do siebie pisali i ona zastanawiała się co ma zrobić, żeby się z nim umówić. Powiedziałem jej: po prostu przestań z nim pisać. Nie odpowiadaj przez dwa dni albo wyjaśnij: Słuchaj, nie mam czasu, jestem w pracy, jestem zajęta, chcesz ze mną porozmawiać, zaproś mnie na kawę. Chodziło mi o to, żeby postawiła się w roli towaru luksusowego, a nie takiego, który jest dostępny dwadzieścia cztery godziny na dobę. To oczywiście wymaga odwagi, ale i tak łatwiej jest to napisać niż powiedzieć. Okej, czyli mamy kwestię komunikacji jako coś, co może utrudniać budowanie relacji czy zrażać facetów. Co jeszcze w zachowaniu dziewczyn, czego one mogą być nieświadome, może powodować, że mężczyzna będzie się dystansował albo uciekał, tak z twojej perspektywy, z twojego doświadczenia? O wartościach już powiedziałem. To jest o tyle istotne, że wiele osób nie rozmawia na te ważne tematy. Jakie to konsekwencje może nieść za sobą? Od miesiąca czy dwóch się z kimś spotykam i po tym czasie padają jakieś ważne pytania. Nagle okazuje się, że jest zgrzyt. Dlatego uważam, że zarówno mężczyzna, jak i kobieta powinni poruszać ważne tematy. Wy, kobiety, macie swoje sposoby na to, żeby różne tematy poruszać „przy okazji”, w taki delikatny sposób i po prostu czytać. Faceci w tym sensie są dość łatwi do przeczytania. Jeśli gdzieś tam ściemniają odnośnie tego, jak bardzo chcą mieć dzieci, to to widać. I wtedy trzeba wziąć to na poważnie a nie wierzyć, że on kiedyś się dla mnie zmieni i zechce mieć dzieci. Tak samo jest, jeśli chodzi o wartości. Jeśli dziewczyna wierząca poznaje mężczyznę, który jest ateistą i od samego startu nie zapałał entuzjazmem na widok jej gorliwości, to on tego raczej nie zrobi później. Nie ma się co łudzić, że on się nawróci. Jeśli poznajesz nową osobę i od początku idziesz na kompromisy z wartościami, to są to sygnały alarmowe. Niestety często je wyłączamy i mówimy sobie nie, to nieważne, on jest fajny/ona jest fajna i idziemy dalej. A później to wszystko rodzi napięcia, spory. A przeszkadzało Ci na przykład to, że dziewczyna miała duże osiągnięcia albo jakąś fajną karierę zawodową? Było to odrzucające, czy raczej ciekawe i zachęcające? Dziewczyny czasami się martwią tym, że mają fajne życie, dużo osiągnęły i że teraz faceci takich dziewczyn nie chcą. Nie patrzyłem na to w ten sposób, że dyskwalifikuję jakąś osobę, ponieważ za dużo osiągnęła albo za mało. Nie patrzyłem przez pryzmat tego, jaką pracę czy jaki status zawodowy ma, aczkolwiek może to mieć wpływ na jej ogólną postawę. To jest inna kwestia. Tak, bo postawa nawet u osoby, która dużo osiągnęła, może być negatywna lub umniejszająca się. A za to ta, która mało osiągnęła, może być bardzo pewne siebie, więc to jest taki drugorzędny czynnik. Prawda jest taka, że mogą być osoby, i to zarówno mężczyźni, ale też kobiety, które na tyle cenią swoją karierę zawodową, że nie są w stanie niczego poświęcić dla budowania relacji. Więcej na pewno jest mężczyzn, którzy poświęcają swoje życie prywatne dla osiągnięcia odpowiedniej pozycji, statusu. Natomiast są też takie kobiety. Wydaje mi się, że to kwestia wyczucia, na ile ta osoba byłaby w stanie, nie mówię zrezygnować, ale jakoś przeprofilować swoje działania zawodowe. Zmodyfikować na przykład tak, żeby była możliwość założenia rodziny. Kiedy poznałem Magdę, nie miałem wizji na temat tego, w jakiej branży ma być dziewczyna czy czym się zajmować. Chciałem spotkać osobę wrażliwą i taką, która ma zapał do sportu. Myśmy się poznali na speed datingu, gdzie otrzymuje się formularz do wypełnienia, jak daną kandydatkę zapamiętaliśmy. Mam ten formularz jeszcze w swoich szpargałach, na pamiątkę: „Magdalena – weterynaria, pole dance, kotki”. To były trzy rzeczy, które zapamiętałem i zapisałem. To jest miłość wielka mojej żony i to mnie ujęło też na samym starcie. Ale to jestem ja. Mnie ujmuje to, że ma potężny potencjał miłości wobec zwierząt, ludzi, i to już jej się objawia wobec naszego dzieciątka małego. Ma też wielką fascynację sportową. Co w relacji z Magdą było inne? Dlaczego tym razem się udało? Jak myślisz, co spowodowało, że ten związek wam wyszedł? Tak jak już wspomniałem, oboje sobie siebie wymodliliśmy nawzajem i tego się będę trzymał. Wierzę, że tak po prostu jest. Ja wierzę w realną siłę modlitwy, to się spełnia, tylko trzeba wiedzieć, o co się modlimy. A ile czasu się modliłeś? Kiedy zacząłeś? Myślę, że dwa i pół roku. Nie mówię, że to była pompejanka cały czas odmawiana, ale cała ta intencja ze mną była. Czyli to była długa, wytrwała modlitwa? Nie to, że raz, nie, że tydzień czy miesiąc. Ta modlitwa była połączona z działaniem zgodnie z ignacjańskim hasłem: módl się tak, jakby wszystko zależało od Pana Boga, działaj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie. Brałem więc sprawy w swoje ręce. Poznawałem ludzi w różnych miejscach. Uważam, że żaden sposób nie jest zły. Na przykład aplikacje randkowe to są dzisiaj dostępne narzędzia. Korzystałem z Tindera, w swoim czasie z Sympatii, chodziłem na speed datingi, więc naprawdę dużo osób miałem okazję poznać. Wróćmy do Magdy. Wymodliliście się sobie, wychodziłeś i dawałeś sobie szansę na poznanie kogoś. Co w tej relacji było innego? Większość swojej kariery zawodowej spędziłem w sprzedaży, która daje dużo dobrych, przydatnych narzędzi do używania w życiu. Zadziałałem od startu, kiedy się poznaliśmy. Sprzedażowo, na zasadzie: kuj żelazo, póki gorące. Coś mi podpowiadało, może to był na początku mój instynkt, że warto tę dziewczynę poznać bardziej. Nie ukrywam, że czułem przyciąganie. W drugą stronę też to tak działało i nie dawałem temu ochłonąć. W ciągu pierwszego miesiąca naszej znajomości myślę, że widzieliśmy się z dziesięć razy, jak nie więcej. Jak dostałem do niej numer od organizatorów speed datingu to po prostu zadzwoniłem. Umówiłem się z nią nie na za tydzień, tylko na następny dzień. Po pierwszej randce nie czekałem i nie zastanawiałem się, czy warto, kiedy do niej zadzwonić i że trzeba trzy dni odczekać. Są takie różne zasady, którymi faceci się kierują. Moim zdaniem strasznie głupie. Jeśli kobieta się facetowi podoba, powinien działać. Na koniec pierwszej randki po prostu powiedziałem, że chciałbym się z Magdą zobaczyć ponownie. Widzieliśmy się następnego dnia. Tu znowu wracając do tego, czego ja chcę, oczekuję i potrzebuję – nie chciałem relacji, w której spotykam się z dziewczyną raz w tygodniu czy raz na dwa tygodnie i może coś z tego wyjdzie, a może nie. To nie był dla mnie model docelowy. Ja docelowo dzisiaj mam żonę, z którą mieszkam, żyję razem, więc musimy mieć dla siebie nawzajem czas w kalendarzu. Ona go miała, chciała się spotykać i wiedziała też, czego chce. Dzisiaj nie ukrywa, że trochę ją to na początku dziwiło, ale pozytywnie. Nie było to w żaden sposób negatywne: ojejku jak on tam szaleje i ciśnie, ja już nie mogę, tylko: super, fajnie. Poznałem fajną osobę, spotkajmy się w takim razie, niech to będzie normalna relacja, po prostu spędzajmy razem czas. Myśmy oboje na samym starcie mieli takie postanowienie. I w zasadzie później to już się rozwijało naturalnie, bo już pewnego pędu nadaliśmy tej relacji na samym starcie. Często się widywaliście, dlatego mogliście rozmawiać o wartościach, celach i dosyć szybko je zweryfikować. Właśnie. To jest kluczowe, mogliśmy poznać siebie w różnych sytuacjach. Byliśmy też od początku na bieżąco ze swoimi sprawami. Tu znowu wrócę do mojego rodowodu sprzedażowego. Jeśli mam pierwsze spotkanie z klientem i chcę zamknąć sprzedaż, to nie umówię kolejnego spotkania za tydzień czy dwa tygodnie, bo i ja zapomnę, co tam u klienta, i on zapomni. W randkach jest tak samo. Pamięć ludzka jest zawodna i jeśli chcemy rzeczywiście daną osobę poznawać, to musi mieć to swoją intensywność. My od początku rzeczywiście poznawaliśmy się, chcieliśmy tego i mieliśmy przede wszystkim chęć znalezienia w swoim kalendarzu, napiętym z obu stron, czasu dla tej drugiej osoby. Tu wrócę jeszcze do wcześniejszego pytania, co wkurza u dziewczyn. Nie raz miałem okazję tego doświadczyć przy okazji speed datingu, który jest dobrym narzędziem. Przychodzi dwudziestu mężczyzn, dwadzieścia kobiet. Teoretycznie wszyscy są singlami, wychodzą na miasto, czyli mają czas. Dzwonię po takim spotkaniu do dziewczyny i okazuje się, że ona tak zajęta jest w pracy przez następne dwa tygodnie, że na pewno nie znajdzie czasu. To już jest słaby sygnał, bo albo nie jest w stanie mi powiedzieć wprost: tak, zaznaczyłam cię, ale wiesz co, nie, jednak rozmyśliłam się, albo po prostu sygnalizuje: no, byłam z ciekawości, ale nie chcę nikogo poznać tak naprawdę. Warto na to prawdziwe poznawanie drugiej osoby znaleźć czas w swoim harmonogramie, a nie wcisnąć ją między francuski a ściankę wspinaczkową. Z Magdą mogliście się spotykać, mieliście dla siebie czas. Do tego dochodzą wspólne wartości i dobra komunikacja. Co jeszcze, sprawiło, że ten związek tak fajnie się wam rozwinął? Wspólne, oprócz wartości, pasje. Dla mnie to było niesamowicie fascynujące, czym Madzia się zajmuje i wtedy zajmowała – sportem i zwierzętami. Uczestniczyła też w moich aktywnościach. Ja wtedy jeszcze byłem w teatrze akademickim, więc przychodziła na moje przedstawienia. Poznaliśmy się w 2018 roku i wtedy uczestniczyłem w biegach, w półmaratonie warszawskim. To był początek naszej znajomości, a ona przyszła mnie zobaczyć i pomachać. Było to dla mnie po prostu cenne. Wchodziliśmy nawzajem w swoje środowiska, poznawaliśmy nie tylko siebie, ale też osoby, które są nam bliskie. To się tak zazębiało systematycznie i w sposób bardzo naturalny. Dodatkowo się dopasowaliśmy pod względem temperamentów. Wszystko się zgrało, w czasie też. Oboje byliśmy odpowiednio długo po zakończeniu nieudanych relacji, mieliśmy czas na zamknięcie tamtych rozdziałów, co też jest bardzo istotne, więc byliśmy po prostu gotowi na siebie. Gdybyś ją poznał wcześniej, przed tą całą swoją drogą dojrzewania, to byłaby mniejsza szansa, że by Wam wyszło? Mogłoby tak być. Często to my musimy po prostu sami przejść jakąś drogę, żeby otworzyć się na tę fajną osobę. Czasami mówimy: Ile jeszcze? Ile jeszcze?, ale tak naprawdę, przynajmniej u mnie i u Darka tak było, że gdybyśmy poznali się wcześniej, to na pewno by nam nie wyszło. Po prostu byśmy na siebie nie zwrócili uwagi, bo nie byliśmy na siebie gotowi. A jak się spotkaliśmy wtedy, kiedy się spotkaliśmy, to nagle wszystko się ułożyło. Ten czas randkowania i poznawania siebie, w tym swoich potrzeb, oczekiwań i tego, co ja mogę dać drugiej osobie, owocuje później w kolejnych relacjach. Jak najbardziej się z tym zgadzam i uważam, że wszystko, każda relacja, każde spotkanie jest po coś, żebyśmy wyciągnęli wnioski. Sam miałem niejedną taką historię – poznawałem wartościową osobę i nie byłem w stanie jej docenić. Dopiero z perspektywy widziałem, że to była naprawdę wartościowa osoba, ale to nie był ten czas, odpowiedni dla mnie na przykład. Nie myliłbym tego jednak z przeznaczeniem. Oczywiście tutaj nie chodzi o przeznaczenie zupełnie. Bardziej o to, co jest w nas. Naszą gotowość. Dokładnie, tak. A jaką dałbyś radę dziewczynom, które cały czas są w drodze do spotkania ukochanego mężczyzny? Co byś im poradził? To trudne. Nieustępliwość – to jest znowu sprzedażowe. Ale istotne jest żeby mieć niezachwiane w sobie przekonanie, że mogę, jestem w stanie poznać tę drugą osobę i że to ode mnie zależy. Jeśli jest w mężczyźnie, w kobiecie takie głębokie przekonanie, taka wola, to uważam, że to się wcześniej albo później spełni. Po prostu trzeba wierzyć. Related Posts
„Chcę, abyś kochał Moją Matkę, tak jak kochał Ją św. Jan – realizując Moje słowa, które wypowiedziałem na krzyżu: »Oto Matka twoja«”. To zdanie Pana Jezusa pochodzi z orędzi skierowanych do benedyktyńskiego mnicha. Znajdziemy w nich liczne fragmenty przybliżające nam rolę Matki Bożej w dziele odkupienia, a także wiele wskazówek, jak pogłębiać z Nią swoją relację. Całość tych przesłań, zebrana w książce In sinu Iesu, została wydana przez Wydawnictwo Agape. Jezus pragnie, byśmy w swoim codziennym życiu doświadczali bliskości Jego Matki. Tej, która jest również naszą Matką i troszczy się o potrzeby wszystkich swoich dzieci, która z Bożego postanowienia jest Orędowniczką i Pośredniczką wszelkich łask oraz Mistrzynią życia duchowego. Która w życiowych zmaganiach nas wspomaga, w ciemnościach – prowadzi nas za rękę, w zwątpieniu – rozpala w sercach Boży ogień, a w upadkach – podnosi nas i dodaje nam odwagi, by powstać i kochać od nowa. Nasza bliskość z Maryją ma swe głębokie źródło w Jezusowych słowach skierowanych do Jego umiłowanego ucznia, św. Jana: „Oto Matka Twoja” (J 19,27) oraz w Jezusowym geście oddania Jana Maryi, a Maryi – Janowi, w którym powinien się odnaleźć każdy z nas. W wyżej wspomnianych orędziach, skierowanych w sposób szczególny do kapłanów, ale i do każdego, odnajdujemy następujące zaproszenie: „Powtarzam słowa, które wypowiedziałem na krzyżu do św. Jana: »Oto Matka twoja«. Żyj w Jej obecności. Czcij Ją przy każdej okazji i w każdy możliwy sposób. Za każdym razem, kiedy okazujesz miłość i oddanie Mojej Najświętszej Matce, oddajesz cześć słowom, które wypowiedziałem na krzyżu, i wprowadzasz je w życie. »Oto Matka twoja«. Ona niczego innego nie pragnie, jak tego, by opiekować się tobą tak, jakbyś był Jej jedynym synem. Kocha cię wyłączną miłością, nawet jeśli swą troską ogarnia całą rzeszę swoich dzieci. Ufaj Jej opiece” (31 stycznia 2008 r.). Zwracaj się do Niej w każdej potrzebie Wśród rad danych nam przez Pana Jezusa odnajdujemy tę z 3 stycznia 2008 r.: „Zwracaj się do Niej w każdej potrzebie. Uczyniłem Ją Niepokalaną Pośredniczką Moich łask. Chcę, abyś wszystko, co chciałbym ci dać, otrzymał przez Nią”. A w zapiskach z 8 stycznia 2008 r. czytamy jeszcze: „Ci, którzy są blisko Mojej Najczystszej Matki i wzywają Ją jako Pośredniczkę wszelkich łask, nie zawiodą się w swojej nadziei. Jakże podoba Mi się obdarzać łaskami i obfitym błogosławieństwem przez czyste ręce Mojej Najświętszej Matki! To Ona jest Skarbniczką i Rozdawczynią wszystkich bogactw, które są przygotowane dla dusz w Moim Najświętszym Sercu. Dusze, które Ją przyzywają, nie odejdą z pustymi rękoma. Dusze nieuznające Jej wyjątkowego miejsca, danego Jej przez Mojego Ojca w Jego planie miłosierdzia dla świata, nie otrzymają ich w takiej samej mierze, jak te z nich, które zwracają się do Mojej Matki i wzywają Jej imienia z ufnością. […] Bogactwa Mojego królestwa przeznaczone są dla wszystkich, których odkupiłem Moją własną Krwią, ale podoba Mi się je rozdzielać przez Moją Matkę, Królową i Pośredniczkę, która trwała u stóp Mojego krzyża, ofiarowując Mnie oraz ofiarowując siebie samą wraz ze Mną. Dziś króluje ze Mną w raju. Wszystko, co uzyskałem dla dusz razem z Nią na ołtarzu krzyża od Mojego Ojca, wyleję przez Jej Serce i przez Jej dłonie. Oto sekret owocnego kapłaństwa. W każdym akcie kapłańskim i w całym swym życiu kładź swoje ręce w dłoniach Mojej Matki i swoje serce w Jej Sercu”. Słuchaj Jej głosu Maryja jest wrażliwa na każdy szept naszego serca. Zapewnia: „Jestem z tobą. Jestem tu dla ciebie i słyszę modlitwy, które do Mnie zanosisz. Otworzę Me dłonie pełne łask i błogosławieństw dla tych, których Mi poleciłeś. Zawsze spieszę na pomoc Moim biednym dzieciom. Jestem gotowa nieustannie im pomagać, podnosić je, kiedy upadają, opatrywać ich rany, a nawet naprawiać konsekwencje ich zła. Nie jestem kimś dalekim. Słyszę każdą modlitwę skierowaną do Mnie. Moje matczyne Serce lituje się, kiedy Moje dzieci, a szczególnie Moi synowie kapłani, uciekają się do Mnie w swoich potrzebach. Jestem Matką Miłosierdzia, Mater Misericordiae, jak Kościół nazywa Mnie w jednym ze swoich hymnów. Ogarniam was Moim miłosiernym spojrzeniem i jestem zawsze gotowa pomagać biednym grzesznikom. Nigdy ich nie odrzucę. Niech tylko przyjdą do Mnie. Niech się uciekną do Mojego Bolesnego, Niepokalanego Serca, a nigdy się nie rozczarują” (11 grudnia 2007 r.). W zapiskach z 3 stycznia 2008 r. Pan Jezus wzywa nas do tego, byśmy mieli odwagę formować się w szkole Maryi: „Słuchaj Jej głosu, tak jak słuchasz Mojego. Ona będzie z tobą rozmawiać. Będzie cię nauczać, będzie ci doradzać i poprowadzi cię po ścieżce świętości, którą dla ciebie przygotowałem. Moja Matka jest bardzo blisko ciebie. Doceniaj Jej obecność w swoim życiu”. Pozwól się kształtować Każdy, kto ma odwagę „wziąć Maryję do siebie”, może przyjąć Jej słowa jako zaadresowane do siebie: „Cieszę się, że chcesz naśladować Mojego syna, św. Jana, zapraszając Mnie do swego domu, odsłaniając przede Mną każdy zakamarek swojego życia. W ten sposób pozwalasz Mi cię kształtować, a także pozwalasz Mi działać z tobą i przez ciebie. Moja obecność i Moje działanie objawiają się w łagodności, w pokoju i w miłosierdziu. Chcę, abyś upodobnił się do Mnie duchowo, tak jak Mój Jezus był podobny do Mnie fizycznie. Jezus, patrząc na Mnie, widział doskonałe odbicie wszystkich przymiotów i cnót swojego Serca. Ja, patrząc na ciebie, chcę ujrzeć Moje Niepokalane Serce odzwierciedlone w twoim. Chcę ofiarować tobie i wszystkim Moim synom kapłanom cnoty Mojego Serca. Umożliwia Mi to twój akt zawierzenia się Mojemu Sercu. […] Mój Syn dał mi władzę oddziaływania na serca kapłanów. Przemienię, oczyszczę i uświęcę serce każdego kapłana, który Mi się zawierzył. Do Mnie należy przemiana ich dusz i ich oczyszczenie. […] Jeśli któryś z nich jeszcze w tym ziemskim życiu chciałby wznieść się ku chwale niebiańskiej liturgii nieustannie sprawowanej przez Mojego Syna przed Obliczem Ojca, niech tylko przybliży się do Mnie. Wprowadzę go na drogę do tajemnic nieba. Nauczę go czci, milczenia i głębokiej adoracji tak właściwych dla tego, kto został powołany do służby przy ołtarzu Mojego Syna i na Jego miejsce” (10 grudnia 2007 r.). Zaufaj bezgranicznie Mojej Niepokalanej Matce „Miej bezgraniczne zaufanie do Mojej Niepokalanej Matki” – mówi Jezus. „Ona nieustannie wyciąga nad Kościołem swe dłonie, by rozlewać łaski w obfitości, przede wszystkim dla Moich kapłanów, a przez nich – dla wszystkich dusz. Wzywaj Ją jako Pośredniczkę wszelkich łask. Ty i wszyscy Moi kapłani jesteście wezwani do udziału w Jej pośrednictwie, tak jak sakramentalnie uczestniczycie w Moim” (1 lutego 2008 r.). „Mów często o Jej pośrednictwie. Ta prawda jest kluczem do świętości dla ciebie i dla wielu innych dusz. Zaufaj dobroci Serca Mojej Matki. Wiedz, że Jej spojrzenie zawsze na tobie spoczywa, a Jej płaszcz chroni cię jak tarcza. Ona troszczy się o każdy szczegół twojego życia. Zaradza twoim potrzebom. Nie jest obojętna na twoje cierpienie, a to dlatego, że dałem Jej Serce zdolne do bycia Matką całego Mojego Mistycznego Ciała – każdego z jego członków, od największego do najmniejszego” (3 stycznia 2008 r.). Na czym ma polegać nasze zaufanie do Maryi? Wyjaśnia nam to Ona sama: „Ucz się zaufania do Mnie. […] Zwracaj się do Mnie w każdej potrzebie, wielkiej czy małej. Zaufaj, że ułożę wszystko na twoją korzyść oraz na chwałę Mojego Boskiego Syna. Dziel ze Mną swoje życie. Zawierzaj Mi swoje problemy, zmartwienia i obawy. Kiedy jesteś w jakiejkolwiek potrzebie, duchowej czy doczesnej, zwracaj się do Mnie. Jestem twoją Matką Nieustającej Pomocy. Jestem Pośredniczką wszelkich łask. […] Serce Mojego Syna jest niewyczerpalnym skarbcem, a Ja jestem jego strażniczką. Niech ten, kto z niego czegoś pragnie, przyjdzie do Mnie, a Ja to dla niego uzyskam i osobiście mu przekażę. Poświęć Mi samego siebie” (6 lutego 2008 r.). Zawsze módl się na różańcu „Drogi bracie, ukochany przyjacielu i kapłanie Mojego Serca” – tymi słowami rozpoczyna się fragment z 1 lutego 2008 r., w którym Pan Jezus wyjawia sekret relacji z Maryją: „Przywiąż się mocno do Mojej Matki za pomocą Jej różańca, a Ona nigdy cię nie opuści. Przyzywaj Ją w każdej swojej potrzebie, wielkiej czy małej, duszy czy ciała, a zrozumiesz, że Ona naprawdę jest twoją Matką Nieustającej Pomocy”. Jezus nie tylko wielokrotnie namawia nas do odmawiania różańca, ale i apeluje o wierność tej modlitwie, gdy przychodzą trudności, i zachęca do nieporzucania jej pod żadnym pozorem: „Módl się za pomocą różańca […], rób to nawet wtedy, gdy czujesz, że twoja modlitwa jest pusta czy mechaniczna, czy gdy jesteś nękany rozproszeniami. Twoja decyzja, by się modlić, raduje Moje Najświętsze Serce oraz Niepokalane Serce Mojej Matki” (8 grudnia 2007 r.). „Nie porzucaj modlitwy różańcowej; ona cię z Nią wiąże. Nie zaniedbuj […] innych aktów miłości do Niej. […] Te wszystkie skromne środki mają ogromną wartość w naszych oczach” (3 stycznia 2008 r.). Jakie są owoce i dobrodziejstwa tej modlitwy? Ukazują nam je słowa zapisane przez mnicha w dniu 11 grudnia 2007 r.: „Wytrwaj w modlitwie do Mnie, Mój umiłowany synu. Trzymaj się mocno Mojego różańca i strzeż się każdej sztuczki Złego, który próbuje zniechęcić cię do niego. Mój różaniec jest twoim kołem ratunkowym i twoją bronią w walce przeciw siłom zła. Jest twoim lekarstwem i pociechą. Czy nie dostrzegasz, jak różaniec cię wzmocnił? Czy nie doświadczyłeś mocy jego uzdrowienia i innych jego dobrodziejstw? Módl się Moim różańcem i nauczaj innych tego samego. Będę błogosławić twoje głoszenie słowa Bożego i twoje pisanie. Dam ci łaskę poruszania serc i zdobywania ich dla Mnie, zwłaszcza Moich kapłanów. […] Proszę dusze o niewiele, a dużo daję. To Mój sposób działania. Taki jest też sposób działania Mojego Syna. Tak, nasze Serca wzruszają się nawet najmniejszymi oznakami miłości, a nasza odpowiedź na nią przewyższa najśmielsze wyobrażenia. Błogosławimy tobie i tym, których polecasz naszym Sercom”. Pragnij matczynej bliskości Maryi „Kochaj Moją Matkę jak swoją i bądź Jej poddany jak swojej Królowej. Uciekaj się do Niej w każdej potrzebie ciała i duszy. Nic nie jest dla Niej zbyt małe. Nic nie jest dla Niej zbyt wielkie. Jej wzrok spoczywa na tobie, a Jej Serce jest gotowe w każdej chwili pospieszyć ci z pomocą” (31 stycznia 2007 r.) – zapewnia nas Pan Jezus. Niewątpliwie, łaska doświadczenia obecności Maryi w naszym codziennym życiu jest jedną z najpiękniejszych łask, jakie możemy otrzymać. Nie jest ona zarezerwowana jedynie dla wybranych, lecz dla tych, którzy całym sercem jej potrzebują. Maryja pragnie intymnej relacji z każdym z nas, szczególnie z każdym swoim synem kapłanem. Prosi: „Żyj w świętej intymności ze Mną. Dziel wszystko ze Mną. Ani ty, ani żaden inny kapłan nie musicie być samotni. Moje Serce jest otwarte dla wszystkich Moich synów kapłanów, a tym, którzy Mnie o to poproszą, nie odmówię łaski życia w wyjątkowej intymności ze Mną oraz udziału w wyjątkowej łasce danej św. Józefowi i św. Janowi” (5 lutego 2008 r.). W jakiejkolwiek sytuacji jesteśmy, jakiekolwiek meandry życiowej wędrówki za nami, pozwólmy, by miłość Matki ogarnęła każdego z nas. Książka In sinu Jesu. Kiedy serce mówi do serca w sklepie Miłujcie się! Modlitewnik In sinu Jesu w sklepie Miłujcie się! Rozważania In sinu Jesu w sklepie Miłujcie się!
Aniu, sprawa jest taka- ja pytając Jezusa o to co mnie czeka w najbliższej przyszłości natrafiłem kilkakrotnie na ten fragment "32 Tak mówi Pan Bóg: Pić będziesz kielich twej siostry, kielich głęboki i szeroki - wiele on zmieści. 33 Upojenia i bólu jest pełen ten kielich opuszczenia i grozy, kielich twej siostry Samarii. 34 Wypijesz go aż do dna i jeszcze w kawałki rozbijesz, i piersi swoje rozdrapiesz, bo Ja powiedziałem - wyrocznia Pana Boga. "I wiesz, ja ten kielich piję, za grzechy tej którą kocham. I to jest prawda co mi Pan powiedział. Dzieje isę dokładnie tak jak w tym fragmencie. Ale ja ofiaruję swoje cierpienia za nawrócenie tej osoby, bo może i nie widać cienia szansy na wspólną przyszłość, ale zbawienie to może być najlepsze co mogę tej osobie dać. Ostatnio też wkurzałem się na niespełnienie moich modlitw to dostałem taką odpowiedź w liturgii dnia: "Tak mówi Pan:„Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. A ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem dla ludu, aby odnowić kraj, aby rozdzielić spustoszone dziedzictwa, aby rzec więźniom: «Wyjdźcie na wolność!» marniejącym w ciemnościach: «Ukażcie się!»"Tak więc myślę, że musisz sama podjąć decyzję co do interpretacji.
Ja bym zrobiła własnoręcznie kartkę z papieru. Znajomym zawsze robię na urodziny i są zachwyceni. Cieszą się bardzij niż z kupionego prezentu. Ja bym kupiła jakąś kartkę specjalna na dzień chłopaka i coś miłego napisała no albo jak wyżej możesz ją sama zrobić Podaruj mu coś od serca. może masz jakiś swój przedmiot który jemu się kiedyś spodobał ? ja bym dała coś swojego gdyby to był mój chłopak rzecz jasna albo kupiła mu koszulę . a jeśli taki hm.. który mi się podoba to zależy czy on o tym wie i to odwzajemnia Isc z nim na spacer albo romantyczna kolacja.. A moze nawet zrobic cos, co On lubi moze to byc czasem poswiecenie, ale czego sie nie robi z dla faceta w jego święto ;-D Zaloguj się, aby móc odpowiedzieć na pytanie i cieszyć się pełną funkcjonalnością serwisu. Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się.
przez wstawiennictwo bł. EdmundaModliłem się gorąco, ale nie słowami, nie myślą, tylko naprężonym uczuciem całego Bogu i nie przestawaj gorąco się modlić, aby Duch Święty zawsze coraz bardziej oświecał Cię o świętej Woli przeżywając swoja wiarę z takim samym zapałem przekazywał ja innym. W okolicy był znany jako „serdecznie dobry człowiek”, który nie tylko czynił dobro materialne, ale był przede wszystkim człowiekiem modlitwy. Gdzie ktoś chorował on zawsze modlił się z tą osoba oraz zachęcał rodzinę do modlitwy. Był wierny sakramentom świętym dlatego też zachęcał innych do ich praktykowania. Jako człowiek świecki nie wstydził się swojej wiary. Kościoła był jego Matką, on sam troszczył się o wszystkie dzieci tego Kościoła. Był apostołem modlitwy. Dziś kiedy cieszymy się jego wyniesieniem na ołtarze ukazując jego życie oddane Bogu, bliźniemu, pragniemy rozszerzać jego kult. On stał się wielkim czcicielem Eucharystii i Matki Bożej, orędownikiem rodzin, wychowawca dzieci i młodzieży. Dla wielu jest wzorem chrześcijanina wiernego wartościom, cierpliwego w cierpieniach. Staje się wzorem zaufania Opatrzności Bożej i Zawierzenia Miłosierdziu wstawiennictwo bł. Edmunda Bojanowskiego pomaga nam w szukaniu woli Bożej, wypełnianiu jej z oddaniem. Niech jego nieustanne towarzyszenie innym w modlitwie staje się dla nas inspiracją do modlitwy przez jego dzieckaBłogosławiony Edmundzie proszę Cię, bądź ze mną dziś przez cały blisko Boga wciąż mnie ucz, bo to najlepszy do Boga klucz. Być dobrym dobrym dla wszystkich pomóż Cię kochać – przyrzekam Ci. Wstaw się, by Bóg wysłuchał mnie w sprawach, o które modlę się … nasz … , Zdrowaś Maryjo … , Chwała Ojcu …O uproszenie łaskBoże, Ojcze Niebieski, dawco i źródło wszelkiego dobra, proszę Cię za stawiennictwem Błogosławionego Edmunda, który całym sercem Cię miłował, w Tobie bezgranicznie pokładał nadzieję i niczego w swym życiu Ci nie odmówił, o udzielenie mi łaski ………………………………………Ufając w pośrednictwo Niepokalanej Służebnicy Pańskiej, błagam, by błogosławiony Edmund, opiekun dzieci, ubogich i chorych, stał się dla Ludu Bożego świętym orędownikiem we wszystkich jego potrzebach. nasz … , Zdrowaś Maryjo … , Chwała Ojcu …Boże, Ty powołałeś Błogosławionego Edmunda Bojanowskiego, aby stał się świeckim apostołem polskiego ludu. Wybrałeś go, aby dla wszystkich był odzwierciedleniem Chrystusowej miłości przez posługę dzieciom, ubogim i chorym. Za jego wstawiennictwem prosimy Ciebie, Boże Wszechmogący, o łaskę……………………………..Spraw, niech przykład życia bł. Edmunda, wielkiego syna polskiej ziemi, pogłębia w naszych sercach ufność i wiarę, otwierając na potrzeby nasz … , Zdrowaś Maryjo … , Chwała Ojcu …Boże, Ojcze miłosierdzia, za natchnieniem Twojej łaski bł. Edmund Bojanowski, zapatrzony w Niepokalaną Służebnicę Pańską był przedłużeniem Twego opatrznościowego działania w świecie. Za jego przyczyną prosimy Cię o wysłuchanie naszych próśb ………………………………..Spraw, najłaskawszy Ojcze, aby Kościół zaliczył go do grona swoich świętych. Uczyń go orędownikiem naszych spraw przed Tobą, a jego przykład i wstawiennictwo niech umocnią nasze serca w czynnym przekształcaniu świata w duchu Chrystusowym. nasz … , Zdrowaś Maryjo … , Chwała Ojcu …Modlitwa za dzieckoKażdy rodzic pragnie, aby jego dziecko było szczęśliwe, aby skończyło dobrą szkołę, studia, miało dobry zawód, wspaniałą rodzinę, czy też wypełniało inne powołanie. Każdy rodzic pragnie…, ale czy sam jest w stanie zapewnić to swoim „skarbom”? Szukamy znajomości u osób, które mogą jak najwięcej „załatwić”! A jest Ktoś, kto może wszystko! Na dodatek pomaga za darmo! To Bóg. Sami nie poradzimy sobie z trudnymi faktami, z wszechobecnymi zagrożeniami, jakie czyhają dziś na dzieci takimi jak: alkohol, papierosy, kradzieże, zawiść, rozboje, narkotyki, powszechnie dostępna magia i okultyzm, sekty, destrukcja z Internetu, pornografia, ideologia gender, itp. To smutna rzeczywistość, która istnieje, czy nam się to podoba czy nie. Co zatem trzeba zrobić, aby tą Bożą pomoc uzyskać? Prośmy o nią przez przyczynę bł. Edmunda Bojanowskiego – Miłośnika do rodzinnej NOWENNY w intencji dzieci, która może być odmawiana przez 9 dni, 9 tygodni lub 9 miesięcy (to pewnie wersja dla bardziej ambitnych!). W ramach Nowenny odmawiajmy Litanię do bł. Edmunda i dodajmy wezwanie na poszczególny dzień, tydzień czy Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy mieli odwagę – w porę czy nie w porę – przyjąć każde życie. Niech wszystkie dzieci świata będą przyjmowane przez swoich rodziców jako dar i bogactwo Boga Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy rozwijali w sobie dar wzajemnej akceptacji. Niech każde dziecko w swoim domu i rodzinie czuje się bezpieczne, kochane i Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy umacniali w naszych dzieciach dar wiary, otrzymany na Chrzcie świętym. Pomóż nam jednoczyć nasze dzieci z Bogiem poprzez codzienną, wspólną modlitwę i przykład chrześcijańskiego Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy pomimo różnorodnych przeszkód, umieli i chcieli zapewnić naszym dzieciom wszechstronny rozwój – fizyczny, religijny, moralny i intelektualny. 6. Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy umieli rozpoznawać w każdym człowieku obraz Boga samego. Niech dzieci odnajdują w swoich rodzicach przykład wzajemnego szacunku i miłości, wrażliwości i delikatności, empatii i życzliwości. Niech z takim doświadczeniem wejdą w dorosłe Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy rozwijali w naszych dzieciach postawę służby i bezinteresowności w niesieniu pomocy innym, szczególnie słabym i odrzuconym; ucz nas codziennej, pokornej służby sobie Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, abyśmy byli wolni od gniewu i nienawiści. Niech dzieci odnajdują w swoich rodzicach przykład ufnego zawierzenia Bogu, którego owocem jest wzajemna zgoda, wybaczenie i Błogosławiony Edmundzie, Miłośniku dzieci, módl się za nami, aby w swoich rodzinach dzieci uczyły się miłości do Ojczyzny. By ta miłość rodziła w nich poczucie odpowiedzialności za losy swojego kraju. Uproś im mądrość i odwagę, aby umieli bronić w życiu największych wartości, którymi są: BÓG – HONOR – otrzymanych łaskOd września 2004 roku jedenastoletni chłopiec – Krzysztof, skarżył się na bóle głowy. Początkowo pojawiały się sporadycznie, a z końcem listopada nasiliły się. Rodzice zabrali chłopca do szpitala, gdzie przeprowadzono badania. Okazało się, że ma powiększone źrenice a zapis mózgu EEG jest nieprawidłowy. Lekarze postawili diagnozę – podejrzenie guza mózgu.– Koleżanka, której mama należy do Rodziny bł. Edmunda, podsunęła mi wtedy modlitwę i książeczkę o bł. Edmundzie Bojanowskim – opowiada pani Bożena z Tarnowskich Gór, mama Krzysia. – Poinformowała mnie, że o zdrowie mojego syna modlą się siostry służebniczki z Miasteczka Śląskiego. Stworzył się krąg dobrych ludzi, którzy modlili się i dzielili nasz tygodniu przeprowadzono tomografię głowy – guza mózgu nie stwierdzono. – Modliliśmy się w rodzinie za pośrednictwem bł. Edmunda Bojanowskiego przez cały czas badań i po powrocie ze szpitala. Bóle trwały nadal – codziennie. Lekarze zalecili tabletki przeciwbólowe. Bóle ustąpiły w Święta Bożego Narodzenia, ale już po Świętach ponownie się pojawiły – wspomina mama Cuda i łaski Boże nr 7 (126), lipiec 40 lat, jestem żoną i matką czwórki dzieci. W lutym 2009 roku, po urodzeniu mojej najmłodszej córki, zaczęłam odczuwać ból lewego kolana, pojawiły się ogólne osłabienie, poty nocne, drżenie Szpitalu Onkologicznym w Gliwicach potwierdzono wcześniejszą diagnozę – nowotwór o wysokim stopniu złośliwości – osteosarcoma, czyli mięsak kości. Początkowo chciano mi wykonać rekonstrukcję kości piszczelowej i uratować nogę przed amputacją. Otrzymałam trzy cykle ciężkiej chemii. Po trzech miesiącach miałam operację, która niestety zakończyła się amputacją nogi, gdyż okazało się, że nowotwór zaatakował już kolano. Straciłam nogę, ale mogłam stracić i bardziej, że okazało się, że wcześniejsza chemia miała niski stopień skuteczności. Otrzymałam następne cykle innego rodzaju chemii. Na nowo wypadły mi włosy. Ciągle robiono mi różne badania, szczególnie prześwietlenia płuc, gdyż zagrożenie przerzutami było bardzo duże. Dwie młode osoby, które leżały ze mną w szpitalu i również chorowały na mięsaka kości, zmarły w przeciągu kilku ustawaliśmy w modlitwie – moja rodzina, siostry w klasztorze, członkowie Rodziny Bł. Edmunda, a nawet modliły się za mnie obce mi osoby. Przez cały ten trudny okres czułam pomoc “kogoś z góry” – serdecznie dobrego Człowieka. Czułam Jego działanie w dobroci innych ludzi niosących mi pomocą Fundacji uzbierałam pieniądze na dobrą protezę, a cały okres protezowania przeszedł pomyślnie. Obecnie jestem trzy lata po amputacji. Czuję się dobrze, choroba nie dała nowych przerzutów, poruszam się w protezie, normalnie funkcjonuję i opiekuję się dziećmi. Jestem przekonana, że Bóg poprzez wstawiennictwo Matki Bożej, jak i bł. Edmunda Bojanowskiego, wysłuchał naszych próśb o łaskę zdrowia, o którą prosiłam szczególnie ze względu na moje Cuda i łaski Boże nr 7 (126), lipiec wiem skąd dostałam obrazek Błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Z drugiej strony jest piękna modlitwa, a raczej prośba o łaski za Jego wstawiennictwem, która spodobała mi się bardzo. W tym czasie mój zięć, dobry człowiek, architekt budowlany, nagle znalazł się bez pracy. Sytuacja bez wyjścia, córka w służbie zdrowia ma nie za duży zarobek. Pomagaliśmy im jak można było, ale co dalej? Co on się narastał przez znajomych i biura pracy. Tak trwało 9 miesięcy. A ja tak się modliłam gorliwie prosząc Bł. Edmunda o pomoc. Zostałam wysłuchana, zięć ma pracę, jest P. (Kraków, r.)Moja córka i zięć 7 lat starali się o potomstwo. Czworo dzieci zmarło przed urodzeniem. Podjęli decyzję o adopcji, ale i ten okres oczekiwania się przedłużał. Modliłam się za wstawiennictwem wielu świętych. Przez okres ok. 1,5 miesiąca zaczęłam modlić się za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego. Miałam Jego obrazek. Ile razy Go widziałam prosiłam swoimi słowami o Jego pomoc, nawet kilka razy lipca córka i zięć otrzymali telefon z ośrodka adopcyjnego, że jest do adopcji chłopczyk 9 miesięczny. Przez 2 tyg. spotykali się z Nim, a 7 sierpnia był już razem z nimi w domu na zawsze. Będąc na pielgrzymce z naszej parafii, odwiedziliśmy muzeum, w którym pani przewodnik opowiadała cały życiorys bł. Edmunda Bojanowskiego i w tedy do mnie dotarło, że 7 sierpnia On narodził się dla nieba, a właśnie 7 sierpnia, nasz wnuczek pojawił się w naszej pisząc to świadectwo, chodzi do drugiej klasy i jest radosnym dzieckiem, a my szczęśliwymi dziadkami. Dalej modlimy się razem z Nim o rodzeństwo dla Niego, którego bardzo Panu Bogu dziękuję, że za wstawiennictwem bł. Edmunda Bojanowskiego, Serdecznie Dobrego Człowieka, wysłuchał mojej prośby. Bogu niech będą dzięki! Kraków, wrzesień 2020 r.
modlitwa o chłopaka który mi się podoba